czwartek, 7 lutego 2013

Heshima!


Heshima! Oznacza w języku suahili 'cześć' ;]
Dziś wyjątkowo zaczynam tworzyć posta, bo- o godzinie 14.31! To wynik wcześniejszego powrotu ze szkoły, lecz o tym potem.
Spójrz na dzisiejszego Pana z serii portretów trumiennych... Czym się różni przede wszystkim od pozostałych? Płacze. Zawodzi. Z tęsknoty, otoczony mrocznymi myślami. Jakże smutne jest to, że jedyną tęczową barwą na jego twarzy jest błękit łez... Zasadniczo jestem dziś zadowolona, niemal radosna, więc dlaczego akurat Mr. Gloomy? Nie wiem. ;] Rysując go słuchałam Cher (Ona nigdy mi się nie znudzi!), konkretniej- piosenkę "Love can build a bridge" i właśnie ona wywołała u mnie tę melancholię, której dziełem jedynym jest trumienny portret numer 7. Posłuchaj sama/sam :

Niezwykle wzruszająca melodia, tekst...
Pierwsza zwrotka (tłumaczenie własne):
Chętnie przeszłabym przez pustynię boso
by podzielić się z Wami ostatnim kęsem chleba. (...)
Wypłynęłabym w morze straconych marzeń
by Was ocalić
Teraz gdy wszystkie Wasze nadzieje toną
pokażę Wam co znaczy Miłość...
Miłość może zbudować most...

Tłumaczenie takie sobie, ale... wiadomo o co chodzi.
Każdorazowo gdy uświadamiamy sobie jak wiele jest na świecie ogólnie pojętego zła, w jak wielu miejscach elementarne prawa człowieka są łamane... ronimy łzę, uzewnętrzniamy swą wrażliwość, dajemy dowód na czystość naszego serca i Bycie Człowiekiem, ale co z tego...? Skoro to nie zmienia potwornego stanu rzeczy... To dopiero smutne! Niemożność...
Warto nad tym się zastanowić!

No dobra... Zanim przejdę do opisu dnia zamieszczę kolejny z moich wierszy ;]

Spełnione życie na pustkowiu                                        

 Jakże tu pięknie się bawić,

kochać duchowo, boleśnie krwawić.
Traktować wiatru oddech jako sens istnienia
w harmonii z deszczem do perfekcji dążenia.
Każdym westchnieniem uszczęśliwiać siebie
w czystej puszczy szukać gwiazdy swej na niebie.

 Bez innych w pozornej samotności

wyłącznie z pełnią Bogini miłości.
Tak bez kompanów- kamratów, zupełnie sama
w ludzkich znaczeniach do połowy krwawa.
Straciłabym za karę możliwość mowy
przedtem i tak będącej niczym ciche zawodzenie wdowy.

 Dla Pani Dziewiczej bez słów wyrazić zachwyt

w podróżach rzecznych i jaskiniowych
bez słów, zamętów, problemów życiowych
bez wiedzy i ksiąg, wzrokiem wyrażać uwielbienie.
Tak żyć w wiecznym śnie bez Ciebie?
Piękne i nierealne bytowania skrzywienie... 

Pole kukurydzy w blasku księżyca, Samuel Palmer (1805-1881)

Ciekawe jest to, że w mojej książce "Malarstwo europejskie" obraz ten przedstawiony jest dokładnie odwrotnie, tzn. księżyc oświetla prawą część pola, a człowiek wspierający się na kiju wkracza w ramy dzieła ze strony prawej... Która wersja jest prawdziwa??
W każdym razie stwierdziłam, że jak najbardziej powyższy obraz pasuje do treści mojego utworu. Dlaczego? Ponieważ Samuel Palmer zarezerwował tylko jedno miejsce na swym dziele, dla jednego człowieka. Samotnego, przynajmniej w tej uchwyconej chwili... Czyż nie?

No dobra, czas na część pamiętnikową, więc...
7 lutego, 2013 rok naszej ery
Nie chciało mi się wstawać do szkoły, to żadna nowość. Jednak gdy po przebudzeniu spojrzałam za okno już totalnie straciłam energię (daną mi by do szkoły wstać...)- otóż pogoda jest niesprzyjająca absolutnie wychodzeniu na zewnątrz, zachęca wyłącznie do zachwycania się nią obserwując z cieplutkiego domu, przez okno. Gęsta śnieżyca, płaty opadające na ziemię są wielkości piłeczki do tenisa stołowego- nie przesadzam. Gałęzie, jakby na rozkaz Zimowej Królowej, kłaniają się swym czubkiem ziemi dotykając, pod ciężarem białych, lepkich ciałek z chmur. Niebo otulone bielą- o niemal identycznym kolorze co śnieg- zlewa się w jedno, to co widać za oknem to nieustannie od wczoraj spadające delikatne bryłki i Biel. Jedynie dzielne gałęzie które jeszcze nie poddały się Białości ukazują nam dumnie swój ciemny, brązowy kolor. Och, ale się staram te moje opisy ubarwić, na ile mi to wychodzi??
Nieważne, do szkoły iść i tak musiałam. Pierwsza lekcja- geografia, pięć osób! Spoko i tak zrobiliśmy nowy temat (pluszaki zdecydowały o braku sprawdzianu- będzie jutro) o rolnictwie. Co za nużąca kwestia, najnudniejszy podczas go omawianie sektor gospodarki- blee! ;p No nic. Kolejna lekcja- historia. Druga część tematu o nowych ruchach politycznych w Europie w drugiej poł. XIX w. Tym razem Kościół i partie powstające w Polsce- mniej od tej pierwszej, ale także nieciekawa lekcja- choć nie, nie lekcja a temat. Trzecia, i ostatnia, lekcja to matma- pola powierzchni, objętości graniastosłupów. Boringu! (dlaczego wszystkie szkole lekcje są dla mnie nudne?!) Napisałam, że matma była ostatnią lekcją tak? To prawda, ponieważ na 10.00 mieliśmy iść do kościoła, z okazji przesłodkiego święta miłości- jakim są Walentynki (nie szkodzi, że to dopiero za tydzień...). Poszłam tylko ja i jedna z moich koleżanek. Tylko my we dwie. Fantastycznie... Oczywiście wynudziłam się, na kazaniu ksiądz powoływał się na słowa Halinki Kiepskiej i wyśmiewał ufającym 'różowej sile' ;p Haha! Ta część przemówienia była akurat najzabawniejsza! Poza tym dwa przedstawienia- gimnazjalne i licealne (dziewczyna z liceum śpiewała "Krakowski spleen" Maanamu, zamiast 'naciągam głębiej kołdrę" zaśpiewała 'naciągam głębiej kordłę"...;p- w tym momencie wybuchnęłam śmiechem gromkim). Subete, wracam do domu. W domu... drugie śniadanie, stary odcinek Rancza, na górę, zmiana kostiumu, włączamy komputer... Gry na rozwój umysłu, wiadomości, coś o Putinie, homozwiązkach... Znalazłam na chomikuj pełnometrażową wersją "Pierożków" ;] ściągnęłam i dzisiaj na bank obejrzę! 

Przypomniałam sobie, że jeszcze będąc w szkole, dokładniej- w bibliotece, przeglądałam słownik symboli Kopalińskiego i dowiedziałam się (tyle przez przerwę zdążyłam się nauczyć), że BĘBEN jest symbolem "drzewa świata", "pierwiastka" ziemia, świata, kultu, ołtarza ofiarnego, rozpędzania złych duchów, podniecenia, ekstazy (?!), radości, próżności, KOBIETY (?!?!) i sygnału do walki (tyle zapamiętałam.) A! I jeszcze bęben jest symbolem broni psychologicznej, egzekucji i pogrzebu.
Fascynujące nieprawdaż? Ileż znaczeń ma zwykły, prosty instrument...

Wracając do tego co robiłam po szkole... No po przeczytaniu tych szalenie ciekawy artykułów przystąpiłam już do tworzenia tego bloga, przerwa na obiad i chwilę drzemki, aż do teraz gdy już na wpół wyczerpana z energii, piszę powoli te końcowe słowa...

Na zakończenie (dziś bez słów Virginii) trzy aforyzmy o Niebie, Cudownym sklepieniu przestrzeni nad nami, firmamencie Błękitnym, której wyjątkowo mi się podobają:

"Po każdym spojrzeniu w niebo
zostaje w oczach nieco błękitu"
-Aleksander Kumor, polski aforysta 
"Gdy palec wskazuje niebo
tylko głupiec patrzy na palec"
-Fantastyczny film francuski "Amelia"

"A niebo zostawmy im-
Aniołom oraz wróblom"
-Heinrich Heine  
  
 Dom pluszaków, bogiń i bogów- naszych snów :)

Żegnam się- być może coś tu dzisiaj jeszcze stworzę, lecz nie obiecuję. 

Bye bye! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz