Cześć, serwus, witam, ahoj! :]
8 luty, 2013 rok, który według przepowiedni Majów nigdy nie miał nadejść.
Początek ferii w województwie, w którym PKB (a raczej PWB- produkt wojewódzki brutto ;p) buduje przede wszystkim rolnictwo- lubelskim. Niby mam skakać z radości, ale... obawiam się, że jednak słowa Virginii, "czas ciąży ludziom swym nadmiarem" zaczną dotyczyć mnie. W planowaniu jestem kiepska, totalnie.
Ach, nie ma co przejmować się na zapas, mobilizacja, trochę wyrzeczeń i będzie bajecznie ;p Whatever. Liczy się chwila obecna. Ta, w której pisząc myślę o tym co jeszcze powinnam napisać i słucham- tym razem nie Cher- "Monday morning" Melanie Fiony: Listen!
Jedyny znany przeze mnie utwór tej wokalistki. Pierwszy raz usłyszałam go w wakacje w radiu. Od tamtego czasu pozostawał w zapomnieniu, aż do teraz- gdy przypomniał mi o nim Mister Big z 'Seksu w wielkim mieście' (kto ogląda ten przezabawny serial?:))
No, dzisiaj obejrzałam trzy odcinki, wszystkie sezony już za mną,

No dobra, trzeba zacząć od pierwszych godzin po pobudce, więc...
Do szkoły na 8.00. Z zamiarem powtórzenia wiadomości na sprawdzian z geografii ustawiłam budzik na 6.00, ale nic z tego... Ciągłym jego uciszaniem trwałam w stanie półsnu. Aż do godziny 7.10 o której to przybyła do mej twierdzy mama i ściągnęła mnie z łóżka. Pierwsza lekcja- język polski, boringu, robiliśmy test egzaminacyjny, teksty o Korczaku, jeden Ireny Sendlerowej, jakiś tren, bajka Krasickiego i cała masa pytań zamkniętych. To samo robiliśmy na drugiej lekcji- również języku polskim. Potem- geografia...
Sprawdzian trudny nie był. Tylko znów (jak na kartkówce) obliczenia, saldo migracji, przyrost rzeczywisty i naturalny.
Ogólnie- nieźle, piątka powinna być spokojnie ;]
Then... Matematyka! Nadal zadania z geometrii. Byłam przy tablicy, ekspresowo zrobiłam trzy podpunkty z zadania i zostałam za to pochwalona :] Religia... Nie było księdza, siedzieliśmy sami w klasie, czytałam o ruchach politycznych w XIXw. w Europie. Historia- kolejny temat- Kolonializm Wielkiej Brytanii. Jak najdalej od Anglii położona jedna z jej kolonii tak ja- niezmierzone kilometry oddalona od tej ponurej klasy, słów historyczki, myślami gdzieś pośrodku magicznego uniwersum ;] Słowem- absolutnie nie słuchałam wpatrzona w śnieżny za oknem krajobraz. Ostatnia lekcja- doradztwo zawodowe- o naszych zainteresowaniach... Funny! Over.
Oficjalne rozpoczęcie ferii, pożegnanie w szatni (kres postu nastąpi szybciej niż powinien;p) i wzdłuż chodnika, po kostki w śniegu, 'zdobywać biegun północny'- do domu ;]
Od razu po powrocie położyłam się spać. Spałam niemal trzy godziny i wyjątkowo- obudziło mnie zachodzące Słońce- Słońce!- pomyślałam- nareszcie pojawiło się na nieboskłonie! miła, przemiła odmiana po całych długich dniach gdy niebo raczyło nas tylko ponurą szarością...
No tak, zauroczona promieniami nienachalnymi, ale serdecznymi, Żółtej Gwiazdy Życiodajnej, wstałam, pomodliłam się do niej (w przekonaniu iż muszą tam żyć wielkie boginie, bogowie i pluszaki) i zeszłam na dół na kluski z serem. Po tym jakże pożywnym, wegetariańskim obiadku i kilku słowach wymienionych z babcią z pokolenia wojennego niżu demograficznego, ubrałam się i opromieniona, radosna wyszłam na dwór by podziwiać czerwień na horyzoncie pozostawioną przez, specjalnie dla rozumiejących jego piękno, Słońce.
Dwudziestominutowy spacer chodnikiem cichej i spokojnej ulicy, świeżość, ostry zapach zimy w nozdrzach, cudowna, kojąca biel wokół, swobodne kroczenie, poczucie panowania nad chwilą- podarowało mi oczyszczenie, katharsis- za cenę ponownego opuszczenia rzeczywistości i udania się do krainy wyobraźni. "Love can build a bridge"- śpiewałam, z sercem przepełnionym uwielbieniem i zadowoleniem>
![]() |
To dopiero inspirujący widok! Z artykułu na interii przeczytanego ;p |
[zbiór małych próz "Nawiedzony dom" tł. Magda Heydel- koniecznie musisz to mieć!]
Oto kilka cytatów z owego dzieła, mało słów, dużo treści ;]
"(...) a potem uśmiechnęła się, a jej ciało całym swym ciężarem opadło na tę olbrzymią Ziemię, która unosi się, myślała sobie, by nieść mnie na swym grzbiecie, jakbym była listkiem albo królową (...), albo, myślała dalej Miranda (śpiąca lub nie), mogłabym leżeć na szczycie klifu,a nade mną kwiliłyby mewy. Im wyżej latają, rozmyślała, (...), tym głębiej spoglądają w morze- w morze, powtórzyła (...), a potem, kiedy w górze rozległ się krzyk pijaka, z uczuciem ekstazy wzięła wdech, bo usłyszała w nim wołanie samego życia, które odzywa się szorstkim językiem ukrytym w szkarłatnych ustach, wiatrem, dzwonami, łukowatymi, zielonymi liśćmi kapusty."
"(...) odezwały się dzwony, pod wpływem ich posępnych, nieciągłych uderzeń przyszło jej na myśl, że to dudni sama ziemia, wstrząsana kopytami galopującego konia ("Och muszę tylko poczekać!, westchnęła), i miała wrażenie, że wszystko zaczęło się poruszać, krzyczeć, galopować, fruwać wokół niej, ponad nią i ku niej według jakiegoś wzoru."
Śpiąca lub nie ("Miranda spała w sadzie, ale czy naprawdę spała?") Miranda i jej spojrzenie na bodźce zewnętrzne, dźwięki, zapachy, widoki> zachwyty :)
Jak te słowa poruszają wyobraźnię! Virginia Woolf jest genialna!
No dobrze co było dalej? Po przeczytaniu owego niezwykłego opowiadania, odłożeniu mojego zbioru, wstałam, weszłam do pierwszego pokoju i spojrzałam na kalendarz, na skreślone na nim dni lutego. Ogarnęło mnie- o rany...- 'bezpiecznej wielkości' (czyli nie niszczące) przygnębienie. Przypomniałam sobie bowiem i to tak niesamowicie szczegółowo dzień gdy pierwszy raz przekręcałam kartę kalendarza- ponad tydzień temu. Myślałam wtedy- ach, jeszcze pięć dni szkoły i ferie! Ten czas na bank prędko minie, bezpowrotnie odbierając pierwsze dni lutego 2013roku. Nie myliłam się- i to jest tak bolesne! Czas nie leczy ran bo nie daje sobie na to czasu... Czas nie daje sobie czasu... Wpół smutna, ale wciąż pod wpływem Virginii słów, więc z błyskiem fantazji w oczach, wróciłam do swej sypialenki by ponownie oddać się czytaniu... Tym razem "Świat wiedzy" (kiedy Bogu chrześcijańskiemu się chciało..?? nigdy bo to nie jego dzieło!). Powrót do kłamstewek, które serwuje nam nasz mózg, pan życia i postępu. Otóż- paradoksalnie!- rzecz o czasie. O jego sztucznym wydłużaniu! "W jaki sposób mózg konstruuje czas?"- brzmi tytułowe pytanie fragmentu artykułu. Otóż, wedle teorii amerykańskiego neurologa (którego imienia nie ma sensu wymieniać) nasz mózg "nie rejestruje czasu w sposób bierny, lecz aktywnie go konstruuje" (Słusznie chłopie!). Podczas badań owy neurolog nakazał osobom biorącym w nim udział skoczyć z wysokości 50m. Przez swój strach oszacowali oni czas spadania na 30% dłuższy niż w rzeczywistości! (Doskonale... Dłużej trwają nam chwile smutku, strachu- przypełnione złymi emocjami). Konkluzja: "Im więcej ma się wspomnień dotyczących danego zdarzenia, tym subiektywnie dłużej ono trwa".
Well, well! Mądre słowa! Tak, tak. O czym jeszcze czytałam? O ludziach cierpiących na zespół Cotarda, którzy są przekonani, że... nie żyją, nie istnieją, są martwi, rozkładają się! Horror, potworność! A przyczyną takiego postrzegania siebie może być depresja! O, zgrozo!
Ze "Świata wiedzy" jeszcze o piekielnej, kanadyjskiej "Drodze łez" (highway of tears), drodze seryjnych morderców... Zaginęło tam wiele kobiet przede wszystkim tych wsiadających do autostopów... Ze współczuciem, oburzeniem i silną złością zawsze czyta się takie artykuły, ale trzeba przyznać, że również z ciekawością i jakąś swoistą... przyjemnością (SWOISTĄ, nie chcą być wzięta za bezduszną).
Okej. Skończyłam, gazeta pofrunęła na biurko, a ja spojrzałam na zegar. Patrzyłam tak dosyć długo. Przyglądałam się cieniowi najdłuższej, sekundowej wskazówki. Biegnąc przez cyferki na tarczy swą ciemną częścią obejmowała każdą z nich- w większym lub mniejszym stopniu- oprócz jednej... 9. Pomyślałam, że musi być smutno dziewiątce, że cień ją omija, musi czuc się taka wyalienowana i zapomniana, dlatego wyciągnęłam z niemałym trudem rękę i opuszkami palców pogłaskałam delikatnie plastikową, ochronną powierzchnię zegara w miejscu gdzie- gdyby jej nie było- dotykałabym dziewiątki. Uśmiechnęłam się do tej nieparzystej, od dziś symbolicznej cyferki i wstałam by zacząć w końcu uczyć się do konkursu... Jedyne pół godziny na przeczytanie wstępu dzieła historycznego "Monte Cassino", a potem na dół zrobić sobie herbatkę, nałożyć warzywnej sałatki od babci, wrócić z nią na górę i włączyć- no nareszcie!- kompa. Wszystko to uczyniłam. Jedząc już sałatkę w swym pokoju oglądałam (pisałam już na wstępie) Seks w wielkim mieście (odcinek gdy Miranda dowiaduje się iż jej dziecko jest płci męskiej). Then... Wiadomości na interii! Coś o życiu pod lodowcami Antarktydy w skrajnie niekorzystnych warunkach (stąd tamten obrazek)...
Ale najlepsze jest to : :DD
Hahaha! :D Angela wielką świnią (co za podłość!), do której cycuszków lgną państwa ogarnięte kryzysem! To słuszne, ale w takiej formie?! Przesada! Choć nie powiem, nie- zabawne ;p (zdjęcie z Interii, luknij tam jest coś więcej o tym)
Po tym wszystkim zaczęło się blogowanie... Które już dawno temu by się skończyło gdyby nie ten mój zafajdany, wolny i non stop się tnący net! Co za porażka! druga dekada XXI wieku, a ja wciąż w zastoju! ;[ No, nieważne, kończyć należy bo jeszcze gry na rozwój umysłu, a to już za minutkę dokładnie północ!
Tak z innej beczki, przed momentem znalezione, zapisane słowa Seneki Młodszego, błyskotliwe, słuszne o żeglarskim zabarwieniu (jeśli rzec tak można), ale dotyczące każdego zagubionego (między innymi mnie):
"Jeżeli nie wiesz do jakiego portu płyniesz,
żaden wiatr nie będzie właściwy."
~Seneka Młodszy
Czas kończyć... Dobranoc, pozdrawiam :]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz