Oj, nie ogarniam Jezusie Maryjo i ja dzisiaj... I wczoraj nie ogarniałam, i w ogóle po tej mojej Manifie nie ogarniam. Kiedy ogarnę? Kiedy ogarnę, że wróciłam do szkoły? Że za miesiąc mam dotychczas najważniejszy egzamin od którego wyniku zależy moja przyszłość?
Maryśka Peszek to ma, od kilku dni, idolka- jest błyskotliwe testy, chwytliwa nuta- totalnie do mnie przemawiają lecz... Działanie odeszło 'oto działanie, działanie przyniosło mu ulgę...'. Nie ma działania, nie ma ulgi. Gryzę paznokcie, palę fajkę za fajką, każdy kłębek dymu ('róbmy dym' zbyt dosłownie miłościwi) wypuszczam- ze smutkiem, żalem, poczuciem upadku, ale i ULGĄ, chwilową,- za Coś, oddając Czemuś szacunek, hołd, przyjmując to posłusznie. Za 'brak zrozumienia', za 'samotność', za 'rozpacz', za 'biedną, okupowaną Polskę', za 'swoje niewielkie ja', za 'ścierwo Amy' (Nieżywa dziewczyna, Amy padlina...), za 'chwilę' i 'starość miejsc'. I kocham siebie za to, i kocham za to ten dym. Zgubne działanie, ale DZIAŁANIE. Może gorsze, może lepsze od 'zgniatania węża, który połknął żabę'. Może sprzeciw wobec tego 'świętego, odgórnie narzuconego'. Takie moje smutnie śmieszne istnienie. "Dzieje się ze mną coś niedobrego" Mario Peszek i Maryjo Dziewico i Jezusie niewidoczny mój ukochany.
Kiepska jakość nagrania- lepszego nie znalazłam. Warto kupić płytę Marii, lub jeżeli forsy się nie ma- jak ja jej nie mam- ściągnąć z neta.
Mam malutki spokój, podarowałam go sobie malutką ciszą i oto tym obrazem Renoira (Renuara;]), malutkim wielkim obrazem, wielkim dziełem, malutkim uspokajaczem.
Pałac Dożów w Wenecji - Auguste Renoir
Pałac Dożów- Włochy, Wenecja. Siedziba władców i rządu Wenecji.
Gotyk, styl płomienisty, flamboyant, drobiazgowość, dokładność, piękna rzeźba, jej nadmiar.
Czy patrząc nieśmiałym, delikatnym i wrażliwym wzrokiem na owe dzieło nie czuje się spokoju, boskości? aksamitny błękit nieba nieznacznie zakłócony subtelnymi obłoczkami... łagodne, skryte fale, milczący lecz wyniosły pałac... co z łódeczkami? i zarysami ludzkich postaci? żywi, energiczni, szczęśliwi- w końcu mają wokół siebie taką Wspaniałość i Chwilę...
Oto impresjonizm.
Czołowy jego twórca, autor owego obrazu Renoir, mistrz- on wiedział, że prawdziwym artystą jest zachwyt, mając taki talent można ten zachwyt uzewnętrznić, nie banalnymi słowami, a pociągnięciami pędzla, uwiecznienie swej emocji, swego uniesienia, swego uduchowienia...
Ten Błękit- on mnie tak uspokaja, usypia wręcz.
Mojej klawiaturze jest miło, tak łagodnie się z nią obchodzą, tak delikatnie naciskam na literki. Myślę... czy opisywać ten swój dzień? Wracać do jego każdej złej chwili?
Może jednak sprawdzimy co robiła w tym dniu- dniu Św. zielonego Patryka- Virginia Woolf.
Sobota, 17 marca, 1923r.
![]() | |
Gordon Square; Londyn; Bloomsbury; widok współczensy |
"Czytamy teraz sztuki przy Gordon Square 46. Tam bowiem znajduje się obecnie centrum. (...) Tej zimy było mi pod numerem 46 bardzo przyjemnie. Nicolsonowie jedli tam obiad przedwczoraj wieczorem. Pod wpływem światła elektrycznego ujawniają się ciemne plamy na jajku. To znaczy uznaliśmy ich oboje za nieuleczalnie głupich. On się zgrywa, ale, och, w tak oczywisty sposób; ona, jak stwierdził Duncan, zaraziła się od niego i nie ma nic własnego do powiedzenia. Był Lytton, giętki i delikatny, jak stara skórzana rękawiczka, co jeszcze podkreślało ich sztuczność. Wieczór ogólnie stromy i skalisty. (...)"
Nawet jeżeli Czytelnikowi nic nie mówią te częste skróty językowe Virginii, czy osoby o których pisze, czy nawet- jeżeli wcale nie obchodzi Go co robiła Virginia, mnie pociesza przepisywanie opisu jej dnia. Obawiam się, że nie jest to do końca zgodne z prawem, ale do licha- ten Dziennik jest tak obszerny w treści!

Ja wiele razy wykrzyczałam wczoraj Twoje imię szaleńczo, opętańczo w koszmarnej, przyjemnej fazie podymowej patrząc półradośnie na 'uśmiechający się' do mnie rogal księżyca? I wrzeszcząc o macicy- ośrodku uniwersum, podgwiezdnym 'Dobru Najwyższym', kosmicznym źródle czerwieni krwi i życia- O, ja szalona! Virginio śpiewałam o swej wyjątkowości! Że wszyscy Cię kochają, ale tylko ja się Ciebie boję! To było takie anielskie romantyczne uczucie!
Ach, ta macica- kanalia spod ciemnej gwiazdy! Co, do cholery, mówili o niej starożytni?!
"Ej Wy... Ludzie psy... mokra wasza sierść, brudna wasza maść...
Kundle, odmieńcy, śmieci, wariaci, obywatele, degeneraci..."
To co z tym moim dniem?
"Nie ogarniam Jezus Maria, ściana płaczu, ściana śmiechu, zamiast jednej ściany dwie..."
Nie mam ochoty opisywać swego dnia!
Może jakiś wiersz? Opowiadanko? Poszukam czegoś...
"Nieżywa dziewczyna, Amy padlina, Amy ściera, ścierwo, szmata, co na to Amy tata?"
"Stoję w ciszy po kolana!"
Krótkie życie
Krew i
wieczność z soków
Chinek
nie mam soków,
nie błyszczę,
nie wydzielam iskier,
iskier dłuższych chwil
nie poszukuję,
czekam
daj mi pić...
Trochę to mało optymistyczne... ;), a teraz jestem positive! "No more rape or incest or abuse..."
Słucham 'Break the chain"!!! "Dance cause I love, dance cause I love, dance cause I have enought"
Oki.
"Moje wymarzone życie po bytowaniu"
W rytm bicia serca wspinam się do gwiazd, stawiam kroki, schodami są wielkie niewidzialne ciała- jakoby po prostu puste przestrzenie dla ludzkich oczu. Mam tak ogromne stopy. Nie widzę już stąd, i łzy ze szczęścia kapią, swego królestwa, ziem po których spacerowała część moich masek. Serca bije tak szybko bo bije dla najcudowniejszego spełnienia, harmonii, doskonałości części wewnętrznego piękna, duchowych uniesień, melodii z, ziemsko nieotrzymanych, wiejskich dróg. To brzydko tak na dole nazwana- śmierć. To spełnienie, serca biega z niebędącego w żadnych granicach szczęścia.
Jestem szczęśliwa gdy tak bezkresnie kroczę.
Niech Bogini błogosławi wszystkich na dole będących, biedaczyska...

Zmykam więc- o zgrozo- jutro poniedziałek!
Podzielę się z Wami większą ilością moich opętańczych, kosmicznych, szalonych myśli.. ;P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz