Kult Matki, Źródła Życia, Centrum Uniwersum- Macicy czy...
Kult Wielkiego, radośnie się śmiejącego Księżyca w fazie garbatej ? :]
No właśnie... Mam dylemat, na wielbieniu Czego powinnam się skupić? Proszę sobie nie pomyśleć iż Boginię mą, lub pluszaki me posłałam w zapomnienie- niechby mnie piorun!
Ja najzwyczajniej szukam- Bogini i pluszaków- nowego miejsca zamieszkania! Przecież jest Ich tak wielu... Niemal tylu, no nie przesadziłam- mniej, co bogów shinto- ok. 8mln!
Myślę... Ach, być może najdzie mnie jakieś rozwiązanie gdy przepiszę opis dnia Virginii ;]
![]() |
Jacek Malczewski, Melancholia |
Sobota, 20 marca 1926r.
"Co takiego ma wyniknąć z tego dziennika, pytałam wczoraj sama siebie. Jeślibym umarła, co Leo (mąż) z nim zrobi? (...) Jeden Pan Bóg raczy wiedzieć. Takie myśli dyktuje mi lekka melancholia, która dopada mnie teraz od czasu do czasu i każe mi stwierdzać, że jestem stara, brzydka i że się powtarzam.
A jednak, z tego co wiem, to jako pisarka dopiero teraz naprawdę zaczęłam spisywać swoje myśli."
'Lekka melancholia dyktująca pewne myśli'... Ach! Co jest Virginii definicją 'melancholii'?
Mnie, obecnie- dzięki bogom i wszystkim pluszakom, pewne myśli i stwierdzenia- czyli to co 'zalewa' mojego bloga- dyktuje jakaś absurdalna radość niepoznanego źródła szczęścia.
Ale... to chyba dobrze nie? ;]
Obok wpisu Virginii umieściłam obraz, wielce pomniejszony- przez co, niewidoczny w szczegółach- Jacka Malczewskiego, polskiego symbolisty przełomu dwóch poprzedzających obecny wieków ;] Nie wiem czy pasuje, nawet nie mam szansy przyjrzeć mu się z bliska, a na interpretację nie pozwala mi zaćmienie umysłu- charakterystyczne dla mnie o późnej porze wieczornej, ;p
O czym ja pisałam z początku? Macica! Lub Księżyc! Ach... Doskonała pora teraźniejsza na tego typu rozmyślania! Cóż, być może powinnam przestawić Wam, przepisać tutaj tekst, który, przede wszystkim skłonił mnie do rozmyślań nad Macicą, wskutek obrania Jej sobie za przedmiot kultu, czci (ej, dystans). Otóż- GAZETA MANIFOWA!
Ponieważ jestem wciąż młoda, 'problemy macicy' opisane powyżej nie dotyczą mnie póki co, traktuję wszystko, może szczeniacko, z rezerwą. Tzn... uczyniłam sobie Macicę jakąś świętością, 'obiektem do którego kieruję modlitwy', ale sprawy, te z tekstu Gazety Manifowej, są poważne, i nie chcę, by pomyślano, że kpię, źle zinterpretowano moje słowa :]
Do wszystkiego- z dystansem, czujnym okiem i nieustanną analizą.
To była po prostu- inspiracja. Tworzę swą własną religię, naczelny, pierwszy na liście jej dogmatów będzie ten dotyczący reinkarnacji, ale... długa droga, muszę wszystko jeszcze dopracować. ;]
A teraz... 'Feministyczna macica czy garbaty Księżyc?'
Rzecz o Macicy wyjaśniona, czas na Księżyc.
Otóż dzisiaj- rutynowo, jak co dzień, biegając i słuchając Marii Peszek, zastanawiałam się nad Księżycem. Konkretniej- jego wyglądem. Śmiał się prawdziwie szczerze ukazując swe bielutkie i błyszczące ząbki, ale także ukrywając swe wargi. Z mej małej, ludzkiej, ziemskiej perspektywy, na długość jakoś mojego małego paluszka od Księżyca znajdowała się maleńka dusza w postaci tykającej lśnieniem gwiazdki- jednakowoż ona nie odegrała większej roli, czy też- nie poświęciłam dłużej treści mych myśli na rozmyślania o niej. Więc Księżyc. Śmiał się, ale miałam wątpliwości czy ze mnie czy razem ze mną, czy z wesołości, że znów na niego nieśmiało i uniżenie spoglądam... Nie wiedziałam. I dlatego teraz nie wiem, czy powinien zająć istotniejsze miejsce w naukach mej religii... Może po prostu usadzę go obok mej Bogini, której na imię Macica, zbuduję jemu równorzędnej wartości tron i ustanowię tę parę parą YIN i YANG... A o reinkarnacji coś jeszcze ustalę.
Zastanawiam się czemu ja o tym wszystkim piszę, zamiast opisywać swój dzień?
Na szybciora więc...
20 marca, 2013r. (już niedługo 72. rocznica samobójczej śmierci Virginii)
Do szkoły na 8.00. Maria Peszek, One billion rising i nieomal spóźniłam się, znów..., na pierwszą lekcję- informatykę. Ale nie, zdążyłam. Cóż, nudy- baza danych.
Religia, żadnych sprzeczek, spokojnie, zero dyskusji, stwierdziłam, że ksiądz i tak nie zrozumie, po co język strzępić. Powtórka na biolę i...
sama ona. Kartkówka z kolejnych 60 pojęć... Moo! Zmiłujcie się pluszaki! Z poprzedniej dostałam 5, to nieznacznie, ale zawsze jakoś, poprawiło mi humor ;]
Dwa języki polskie- Maria Peszek, 'O chorowaniu' Virginii, kanapka, list otwarty, list prywatny, chronić ostatki tego pięknego ekosystemu!, gadanie trzy po trzy- żałosna norma, coś o pani Szumilas- masz coś do niej?! ja tak..., pierdoły o jutrzejszym pierwszym dniu wiosny... muszę iść bo mam konkurs, wymykanie się z klasy do łazienki, zabawna wymiana zdań i tyle...
Ostatnia dla mnie lekcja- matma. Czuję iskrzenie ;P Nieprawdopodobne- poprawiłam sprawdzian na 5! coś o konkursie, dniach otwartych, kilka potwornie męczących zadań i koniec. Powrót do domu, rytmicznie, energicznie do 'Padam' MArii ;]
'Tak się cieszę, że Cię mam, nikomu Cię nie dam, padam, padam'
Muszę się pospieszyć.
W domu- muzyka, książka o Auschwitz, obiad, geografia, spacerowanie po bieganiu i zaciąganie się cudownie świeżym zapachem myśląc- tak, to jest zapach, malutka zapowiedź wiosny, śnieg rozpuszczony wchłania ziemia, potem odrobinki parują, parują nad ziemię w postaci oddechu wiosennego, oddechu wiosennej nocy. Potem pomarańcze i film dokumentalny o Auschwitz. ("Wbrew wszystkiemu sądzę, że ludzie w głębi serca są naprawdę dobrzy"~Anne Frank). Gry na rozwój umysłu, zadania z matmy i początek... tych moich bezsensownych wywodów o macicy i księżycu, Jezusie 'damski kryzys wieku młodzieńczego'??? Trochę mnie męczy nadmiar spraw do opisania, albo raczej- brak na to czasu :[ Na przerwach między lekcjami wciąż piszę o śmierci i nekrofilii... Ojcze Boże, Ojcze Ordynariuszu! Uleczcie mnie!
Dobranoc ;]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz