O rany! Cóż za dzień bezczynności! No, może przesadziłam, zacznę od początku.
Do szkoły, a raczej do kościoła- ku zbawieniu przez modlitwę, ku życiu bliższym pięknu życia patronów- na godzinę 10.00! O nieba, sklepienia nade mną szafirowo- bledziutkie! Wyśpię się za wsze czasy! :] No i wyspałam się... do 7.20, potem słuchałam Wilków, przeczytałam kilka wersów z mej nobilitującej jakoś w każdej sferze życia książki. Śniadanie, kąpiel, powitanie małego członka z dalszej rodziny amerykańskiej- Maxa i śmigiem pod szkołę. Spóźniłam się, a jakże! Ale spóźnienie nieistotne, nie zarejestrowane! Miodzio. Przed kościółkiem, wyprzedziwszy niezauważenie mini część grona belfrów w spódnicach i sukienkach, spotkałam koleżanki. Śmiechy, bezwartościowa wymiana zdań, (jestem krejzolką, mochiron) ku cieniom pod murkiem. Ach Słońce, ach ciepło! Wszystko takie przytulne i jednocześnie odpychające, takie słodko- gorzkie... Dumnie za sztandarami wznosić ręce za Ojczyznę, poprzecinaną bliznami, słabą, głuchą, ślepą, biedną :[ Miejsce komfortowe za kolumną, tuż przy głośniku kupionym za forsę dzieci bierzmowania. Zero skupienia, znów te szczeniackie wygłupy... Po wyjściu (nic ciekawego przez proboszcza rzeknięte
nie zostało, ku braku zdziwienia), zebraliśmy się w szereg i na halę... a tam- dwie godziny śpiewów, pustych banałów, frazesów... Polaku 'Bóg, Honor, Ojczyzna'! Ach, być może życie byłoby łatwiejsze gdyby nie istniała nawet ta szczypta kpiny z którą myślę o owych trzech wartościach... Ale, po cóż o niemal 23.00 w nocy nad tym się zastanawiać... Jedna dziewczyna występująca w przedstawieniu wykazała się nawet niemałym talentem aktorskim jak na mój skromny gust. Brawo, serio była niezła skoro o niej napominam. Powrót w kręgu zastanowień absolutnie nieświadomych. Sędzia Artur Lipiński, nudna sprawa, chocapiki z mlekiem i tyle ;] Potem długi sen, niemal godzinny. Bowiem wczorajszego dnia umówiłam się z dziewczynami USankami na oglądanie filmu ażeby obietnicy dotrzymać, wzięłam pod pachę deskorolkę i z Olusią ruszyłam w drogę. Śmiechy, grzechy, rysunki, rozmowy- najogólniej, nic wartego szczegółowszych opisów. Obejrzałyśmy moją propozycję- Ruchomy zamek Hauru :D Jak ja silnie kocham filmy Ghibli... Wkrótce przyjdzie czas. Dziś przypomniałam sobie nareszcie za co je kocham- za piękno, za zachwyt, za specyfikę, za muzykę, za duszę i prawdziwość uczuć tchnięte w te produkcje. Nie mam możliwości (jakże 'artyści są w dzisiejszych czasach ograniczeni (...)') odnalezienia słów na niesamowitość tych filmów... Oto plakat z Hauru:
Polecam, osobiście ten film odmienił moje życie :] Bowiem jest tym Pierwszym...
Okej, więc obejrzeliśmy Hauru, potem nucąc utwory z filmu wróciłam z dzieciakami do domu na desce, potem znów na desce śmigając, kilka razy na mnie używali kierowcy klaksonów, 'odprowadziłam' najstarszą amerykańską kuzynkę. Komputer, och! Jest najnowszy film Kim Ki-Duka- najulubieńszego mego koreańskiego reżysera, niesamowicie, często niesympatycznie swoistego, niepowtarzalnego w obmyślaniu fabuły, budzącego nierzadko kontrowersje, ale- niezaprzeczalnie- wybitnego, utalentowanego... Owy najnowszy, z roku 2012, film to Pieta (Pi-e-ta), od razu ściągnęłam, uradowana na samą myśl- 'tylko się ściągnie, podjadę do slepu na desce po lody i kawę, zrobię sobie popcorn i poudaję, że się uczę, hehe'- tak, zacierałam dłonie na samą myśl ze złowieszczym wyrazem twarzy ;] Wszystko to uczyniłam- kupiłam lody najmłodszym kuzynom śpiącym dziś u nas, kupiłam sobie małą kawę trzy w jednym, w drodze do sklepu powiedziałam 'dzień dobry' z lekkim opóźnieniem dawnemu pracownikowi taty, załatwiłam kwestię 'udawania nauki', tata zrobił mi popcorn i już... oglądam (kilka razy zaniepokojono mnie przerwami, to mama mówi, że się nie uczę, to Ola prosi o gry do starego gameboya, tańczy taniec 'Andory'...), oglądam, z zapartym oddechem. Oto zwiastun:
Pi-e-ta oto filmu plakat i opis na filmwebie.
Oceniłam na 8/10, choć za pierwszym razem dałam 9, ale potem uznałam, że to trochę niesprawiedliwe wobec innych produkcji na tę notę ocenionych.
Coś jeszcze o Piecie- odrobinę jest 'spokojniejszy' i 'delikatniejszy' od pozostałych, które widziałam (a jest ich bardzo dużo) owego reżysera, więc troszkę odstępuje od 'schematu' ciągłych dziwaczności, niezrozumiałości, milczenia i symboli. :] To tyle.
Po skończeniu oglądania wzięłam się za ten wpis, dziś jeszcze posłucham muzy, może zapalę, w każdym razie kompa już wyłączam. Dobranoc :]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz