30 maj! Ach bogowie i Masko zionącej złej siły niewiary (przedstawiona powyżej)! Jakże ten czas płynie, płynie!
"PANTA REI"- wszystko płynie!
"Wszystko płynie"- tak rzekł ongiś, bardzo dawno temu 'Płaczący filozof'' grecki, wyznawca wariabilizmu- Heraklit z Efezu. Sądzę, że facet był butny i pyszny, ale jeżeli jego melancholijne aforyzmy i poglądy do mnie przemawiają- to w porządku ;]
Wszystko płynie, niezauważalnie niemal! Jeszcze ten cały, nieszczęsny czerwiec i pół roku 2013 strzeli nam! Aha! A pamiętacie jeszcze te postanowienia noworoczne? Ja tak, absolutnie;] Nic się na to nie poradzi, trzeba brnąć dalej, grać w życie, przyjmować je i akceptować takim jakie jest i właściwie- być z niego zadowolonym. Sporo się działo- jak na moje dzienne drobnomieszczańskie poczynania, to dla mnie naprawdę coś- w ciągu ostatniego tygodnia! Było wesele kuzyna i jego uroczej już żony. Tańczyłam, wznosiłam toasty, zamawiałam hity Cindy Lauper, przyglądałam się- a jakże- owym wszystkim, nieznanym, fascynującym twarzom, myślałam jak żałośni są chłopacy z naszego stolika, którzy się upili. I jeden chłopak- który się nie upił, z którym całkiem przyzwoicie się rozmawiało.
Doszłam do niesłychanie odkrywczego (w cudzysłowie;p) wniosku- otóż faceci nie lubią kobiet przebojowych, pewnych siebie i takich swoistych, specyficznych, innych, zupełnie radosnych. Dlaczego? Bo czują się zagrożeni, przybici, niezdolni. To kobieta teraz zdobywa, ona poluje, ona 'nosi spodnie'. Wystarczyło odrobinę emancypacji, zwariowanego ruchu feministycznego, szczypta globalizmu no i- lustro. Lustro w którym kobiety ujrzały istoty całkiem, zupełnie nie gorsze od mężczyzn, całkiem zdolne do pełnego samostanowienia. No, trzeba to przyznać, czy facet chce czy nie. Ale ja nie widzę w tym nic złego :] Jeszcze jak facet jest feministą... Och, ale o czym ja znów piszę? Zagubiłam się bowiem zrobiłam znaczną przerwę w pisaniu...;p
Co żem ja czyniła przez ostatnie, nieopisane dni ? Wiele, niewiele.
Wiele bezwartościowych działań, niewiele produktywnych. Tak działa majowa pogoda!
(tak, tak- najlepiej zwalić na pogodę, albo globalne ocieplenie albo... Tuska :P)
W szkole tak usilnie starałam sprawiać wrażenie krzykliwej, przebojowej, radosnej i samozadowolonej- wychodziło mi to, i to było wystarczające! W domu- krzyki wewnętrzne uciszane 'paraliżującym', zmysłowym i takim cholera specyficznym kinem koreańskim Kim Ki-duka, i jedzenie- popcorn z cukierkami ciągutkami lepiącymi o smaku toffi- oto rutynowa kolacja. Żyłam, nie- egzystowałam, z dnia na dzień, nie licząc, nie radując, nie myśląc wręcz. No i też monotonne i magiczne na swój sposób palenie papierosów po północy, gdy to spoglądałam na uginające się pod potęgą wiatru gałązki brzozy i zsypujące świeże kropelki deszczu z liści orzecha. Szukałam najjaśniejszych gwiazd i obmyślałam swoje epitafium. "Spalone ciało me... delikatne, kształtne listki brzozy nasmarowane prochem mym z wodą deszczową...". Tuż po weselu, o 5.00 rano, w oczekiwaniu na wschód euforyczny, dmuchałam dymem, słuchałam Wilków, myślałam, myślałam, myślałam... O ludziach, o różnościach, o wspaniałościach, o latach życia które mnie czekają ('skocz teraz'_). Filozofia spokojna minimalizmu, moja ja! Moja kochana istota w zwierciadle nieszczęść płacząca! Wymyśliłam taką afirmację dla każdego...
"IDĄC NAPRZÓD MIEJ ZAWSZE UŚMIECH NA TWARZY, PLECY WYPROSTOWANE, OCZY W FASCYNACJI WSZYSTKIM CO DOSTRZEGĄ SZEROKO OTWARTE... CHOĆBY NIE WIADOMO CO..."
Ach tak. Oczy szeroko otwarte, uśmiech radości i prosta, dumna postawa... Do tego się przyzwyczaja! Boginio moja ileż spraw chciałabym opisać, iloma zajęciami niezwykłymi się zająć! Wszystko i nic. Życie i kształtujący mnie ludzie, i zdarzenia, i 'choroby', i upadki, i zwycięstwa...
Oczywiście wszystko się przeciągnęło...
Biegałam, huśtałam się, oglądałam branżowy film, słuchałam Cher... i w konsekwencji znów nie dokończę tego opisu, nie streszczę choćby dnia Bożego Ciała... Jutro jadę na cały weekend do babci, będę pisać w notesie potem wszystko tu przepiszę.
A teraz dokończę rozkoszowanie się smakiem śmietany, czego robienie uznałam za niesamowicie urokliwe... posłucham tego bzdurnego gangam style by orzec znów z pewnością i stanowczością iż nawet kultura masowa, która z definicji niewiele wartości przedstawia, totalnie zeszła na psy.. ;P Sami kształtujemy rzeczywistość, sami wybieramy sobie cierpienie... a teraz koniec filozofowanie, idę spać.Dobranoc :]