Serwus Czytelniku! Zastanawiałam się, w szkole podczas lekcji-a jakże ;] czym przyciągnąć Twoją uwagę, bo- ponieważ chciwi niepomiernie jesteśmy- już sam fakt porządkowania umysłu podczas opisywania dnia mi nie wystarcza... Chcę popularności! Cóż uczynić żeby blog był ciekawszy i liczniej odwiedzany? Choć lekcje, jak już napisałam, upłynęły mi na rozmyślaniu o tym- nic nie wymyśliłam ;/ Kontynuować będę jutro ;]- sensownie w końcu spożytkuję czas w szkole! No dobra. Mój dzień. Na 8.00 do szkoły, pierwsza informatyka- zadania w arkuszu kalkulacyjnym. Druga religia, co prawda przerwa była na tyle zabawna i zaskakująca (shit, ograniczenie umysłowe- szukam słów odpowiednich, ale ich nie znajduję, zadowólcie się, proszę tym), że jak najbardziej warta opisania, tyle że... primo- niepowołane oczy mogą prześledzić tę wypowiedź, secundo- dziś tylko ogólniki- słowem nie chce mi się ;p. Tonikaku- afera (to zbyt dużo napisane, ale nie znam łagodniejszego określenia- ach me wąskie granice Virginio!) o nic istotnego. W-f: (w tym momencie nie mogę już niestety opanować wybuchu śmiechu- bam! głupi do sera,wiesz co Czytelniku- życie wbrew słowom tych nudziarzy, którzy na pewno Cię otaczają- jest miłe i radosne, jeśli tylko masz w sobie tę siłę by się szczerze zaśmiać...) w-f... przed wuefem też było śmiesznie (jak duży wpływ ma na nas społeczeństwo, w którym sobie istniejemy?!), a sama lekcja upłynęła pod znakiem uczenia się słówek z angielskiego (co za porażkowe stwierdzenie...) i przyglądaniu się grze w siatkówkę koleżanek. Yes. Edukacja dla bezpieczeństwa- (ileż na raz przed momentem obrazów przez mą wyobraźnię się przewinęło- tyle by opisywać, ale i tym samym tyle najbardziej prywatnych szczegółów z głębi umysłu wyjawiać- nikt nie chce pozbawiać się wszystkich swych tajemnic tak więc- sorry ale przemilczę to;]) ćwiczyliśmy zakładanie bandaży, ponieważ siedzę w pierwszej ławce musiałam użyczyć swej ręki by pani (sfeminizowany zawód, szkoda, że jako jeden z niewielu;]) pokazała co robić w zależności od rodzaju rany... Boringu! Bioli nie było! Byłam niesamowicie wdzięczna wszystkim boginkom, bogom i pluszakom (amen) za fakt nieobecności biolożki! Hurraa! (między innymi dzięki temu na wuefie mogłam pozwolic sobie na naukę ang., nie bioli). Wiesz Czytelniku... słucham właśnie (pisząc to) piosenki japońskiej wokalistki pop- Chieko Kawabe- 'Hoshi ni negai" i jakoś półsmutno mi się zrobiło... Powodów pewnie- skłębionych i silnie ze sobą związanych- jest mnóstwo i dlatego są tak trudne do określenia i nazwania tak konkretnie- po imieniu... Wracając do przeszłości... Ostatnia planowa lekcja- matma, sprawdzian... Okropność! Ten sprawdzian był moją największą porażką z matmy w tym roku! Będę szczęśliwa jeżeli dostanę 3... Szkoda pisać :{
Jeszcze tylko dodatkowy polski i do domu! Na tych zajęciach, ponieważ są bardzo luźnie, niezobowiązane żadnym programem nauczania robię praktycznie co chcę- a głównie chcę robić testy egzaminacyjne. To też dziś czyniłam. "Poetka niewyspecjalizowana"- Wisława Szymborska- pierwszy tekst na teście. Niezwykle mi się spodobał, szczególnie dlatego, że nasza wspaniała śp. poetka i noblistka przypomniała mi słowa francuskiego filozofa XVIw. Montaigne: "Patrzcie, ile ten kij ma końców!". Ileż jest perspektyw, punktów widzenia, z jak wielu stron można przyglądać się i analizować pewne kwestie, taki ogrom możliwości, a my wciąż zawężamy swe horyzonty, sami wyznaczamy sobie coraz większe ograniczenia...
Oprócz analizy tego tekstu słuchałam również z panią poezji śpiewanej. "Nic dwa razy się nie zdarza i dlatego z tej przyczyny zrodziliśmy się bez wprawy i pomrzemy bez rutyny..." ;-) No tak...
Dom. Obiad. Luźna rodzinna wymiana zdań. Do mego sanktuarium czytać Virginię... Przeczytałam jedno opowiadanie "Niebieską zasłonę" i... niestety zawiodłam się- jedno z gorszych do tej pory przeczytanych opowiadań;/. Miałam czytać dalej, ale natrafiła się okazja na zarobienie paru groszy- rodzeństwo idzie na zakupy. Pomyślałam więc, że wysępię trochę kasy z rzekomym celem coś za nią kupienia ;p (wnikać nie będę). W każdym razie parę złotych zarobiłam. Lecz to nie wszystko. Długi spacer dostarczył mej jaźni wiele zachwytu, ukojenia i uspokojenia. Kropelki deszczowe osiadłe na nagich gałęziach wierzb i magicznie pod wpływem ulicznych lamp błyszczące- uniesienie duchowe pierwszego stopnia ;] Poza tym- świeży i wilgotny zapach odwilżowej pogody, zmieszany z zapachem miasteczka nocą- jakże sprzyjające do bliskości z duchami zachwytu okoliczności! Szczęście, poczucie, że jest się w stanie przenosić góry- znasz to Czytelniku prawda? Jakże cenne są to chwile, bo- jakże ulotne i rzadkie... Powód kolejny, dla którego warto żyć. Och! Znów się rozmarzyłam! No dosyć na dzisiaj bo znów całkowicie mogę stracić kontakt z rzeczywistością... A właśnie! Rzeczywistość... Będąc w jednym ze sklepów, które podczas tego spaceru odwiedziliśmy, i stojąc przed regałami z prasę przyglądałam się tytułowi miesięcznika "Świat wiedzy", który zadawał pytanie właśnie o rzeczywistość i jej 'rzeczywistość'- ciekawe- pomyślałam- i to była jedyna myśl. Potem bowiem, choć długo tak stałam. myślałam już tylko o 'czarnym' czyli o niczym, puste spojrzenie szczycące regał z prasą i wyrażające pustkę, chwilową, umysłu- wyłączenie się, odpoczynek, chwilowe wyłączenie kompa przy restarcie... Taaaak, zmęczenie spowodowane masą czasu spędzanego przy komputerze daje się we znaki ;] Po powrocie ze sklepu był już tylko niedługi film dokumentalny o... tajemnica ;] potem kolacja i sweetie- bierzemy się za lekcje! Geografia, historia (mama powróciła z wywiadówki), sprawdzenie pracy domowej z polaka, zrezygnowania z jej odrobienia- początek pisania na blogu... Wszystko. Teraz uraczę Was nutką słuchając której zrobiło mi się smutno i tak refleksyjnie ;]:
"Słońce jest stare, a życie krótkie"- dlatego tak ważne jest rozumienie wartości Chwili, momentu zachwytu, szczęścia i uniesienia.Dobranoc :]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz