wtorek, 10 grudnia 2013

rock me



10 grudnia, 2013 roku, 21 dni przed ostatecznym i bezpowrotnym zakończeniem jedynego w naszym kolorowym życiu roku- 2013... :)

1. 1949 – Chińska wojna domowa: wojska komunistyczne podeszły pod Chengdu, ostatnie miasto na kontynencie znajdujące się pod kontrolą Kuomintagu. Tego samego dnia Czang Kaj-szek ewakuował się samolotem na Tajwan.
2. 1954 - Ichiro Hatoyama został premierem Japonii [wikipedia.pl]

W 1996 roku Wisława Szymborska (10 XII) odebrała literacką Nagrodę Nobla :] A kilkadziesiąt lat wcześnie 1924 roku, w tym samym dniu, tego samego roku Adolf Hitler zostaje przedwcześnie zwolniony z więzienia, a nasz rodak Reymont odbiera swojego Nobla.
Ciekawe, prawda? 

10 grudzień w moim życiu.
Wstałam trochę przymulona przed godziną szóstą rano. Zasnęłam chyba koło 2.00, nie mogłam spać albowiem opiłam się napoju energetycznego wczoraj. Chciałam uczyć się na sprawdzian z biologii i nawet trochę się uczyłam, ale i tak dzisiaj wszystko zerżnęłam ze ściągi.;] No więc wstałam, całkiem spokojnie przyszykowałam się, skrywając się przed myślowymi pułapkami czyhającymi w każdym zakątku umysłu. Znów przypomniałam sobie o warszawskim rozczarowaniu, ale... nie napisałam wczoraj przecież jak miła niespodzianka spotkała mnie ze strony cioci i wujka! Zadzwonili do mnie z propozycją wyjazdu wspólnego na koncert Peszek w lutym! :] Przyznawszy szczerze głównie jest to na rękę mojej mamie. Sama i tak bym pojechała, bez pozwolenia, ale całą przyjemność, lub jej istotną część wyżerałyby wyrzuty sumienia... No więc na pewniaka jadę, biorę kamerę, a potem sporządzam mega szczegółowy reportaż ;]
Ale wróćmy do dzisiaj.... Na busa się nie spóźniłam, siedziałam sobie spokojnie od zewnątrz obok siostry, czytałam biologię niemal całą drogę. Ta sama droga, przez Bramę, słuchając muzyki spoglądając w górę na urocze kamieniczki i bure niebo, potem w dół na brukowane chodniczki i moje 'śmieszno-fajne', czarodziejskie czerwone buty. Pierwszy polski, po drodze spotkałam koleżanki i wymieniłam z nimi kilka nudnych zdań, razem weszłyśmy do klasy, spóźnione nieznacznie. Na w-fie nie ćwiczyłam, 'uczyłam się' na biologię. Potem biola- no to wiadomo! Na przerwach wydurniałyśmy się z koleżankami i kolegę, który próbował mnie przekupić. Ale to nieważne, nie cenię specjalnie tych chwil. Kolejny polski, kolejna dawka śmiechu, no przynajmniej można się pośmiać ;D Przedsiębiorczość. 'Zajebista wyprzedaż' oddał sprawdziany, dostałam 3- :( Rock it! No i senna religia. Wysłuchiwałam smutnej historii koleżanki o jej życiu gimnazjalnym. Do domu wróciłam zwyczajną drogą, rozmawiałam z koleżankami też idącymi na przystanek. 
W domu obijanie się, oglądanie bzdur, robienie imbirowego sosu pomidorowego, wcinanie go z ryżem, głaskanie piesia i niecierpliwe oczekiwanie na mamę. Gdy już wróciła zagorzała kłótnia o bilet miesięczny i gumkę ze słuchawki między mną, a siostrą, a mama starała się być osobą postronną, mediatorką. Na niewiele wszystko się zdało. I tak nie znalazłam zgubionych przedmiotów siostry. Byłam za to nakarmić połową saszetki kitkata kociczkę Lunę, zamknąć kury, wyciągnąć pocztę ze skrzynki. Wszystko w pantoflach i kapturze ;] Zimno potworne, ale starałam się wszystko skończyć szybko. Potem skradłam papierosa i uciekłam z nim na strych. Wypaliłam do połowy, przeszkodziła mi siostra. Szantaż i wściekłość- oto co mi podarowała w ten grudniowy wieczór, zimny i wietrzny... Przetrząsnęłam oba swoje pokoje i nie znalazłam tych biletów, ani gumki od słuchawek... Ogarniać jednak dzięki tym chaotycznym porządkom zaczęłam rzeczywistość. Dotarła do mnie moja niewybaczalna bezczynność i wzięłam się za angielski. Uzupełniłam kserówkę z czasów przeszłych słuchając radia RMFON, lista przebojów, właśnie skończył się numerek numer 1. Metallici ;] Teraz zaczęła się Nelly Furtado Say it Right. Dobra, dobra.
Więc zrobiłam ten angielski. Jutro mamy sprawdzian, ale na jednej lekcji idziemy na jakieś przedstawienie, sporo ostatnio wydatków w szkole. 
Znów obeznałam teren, czysty. Wspięłam się po schodkach na strych, podpaliłam po raz drugi popijając energetykiem nasycałam się dymkiem. Obciach, co nie? Opinie innych się nie liczą, tego poranka, czy innego, popołudnia, wieczora, każdej pory (WOOLF) ;] Więc uznajemy coś za słuszne, lub konieczne, lub nieuniknione i akceptujemy, nie grzeszymy, kochani! Nie grzeszymy dopóki nie przekraczamy granic wolności innych! Dopóki nie krzywdzimy innych. Oczywiście możemy krzywdzić bliskich przez krzywdzenie siebie, ale do licha, zbyt wiele rozmyślań i pisaniny teraz by mnie to kosztowało... Znów musiałam zgasić bo usłyszałam czyjeś kroki. Siostra. Pomówiłam do niej spokojnie przez chwilę, okazało się, że te furiackie wyzwiska i zarzuty zupełnie nie były potrzebne. Wróciłam na górę i po raz trzeci, ostatni, podpaliłam peta. Skończyłam i wróciłam do pokoju, od tamtej pory siedzę na necie, gram w zabijanki, gadam na fb z koleżanką i słuchałam hitów lat drugiej połowy XX wieku :] Na dzisiaj tyle, spadam, więcej będę od dzisiaj pisać, choć mnóstwo popraw, sprawdzianów, kartkówek, będę pisać, albowiem rok się kończy!
"Fastina Lente! -Śpiesz się powoli" 
[oksymoron ;)] ~łacińska sentecja

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz