Witam tego samego dnia! :]
No cóż niewiele się dziś ciekawego zdarzyło -w definicji początku dnia jako wstąpieniu do szkoły;p- więc i post siłą niesympatycznej rzeczy będzie niedługi. Lecz jak mawiała jedna z najważniejszych postaci w historii pisarstwa modernistycznego, angielska marzycielka, wizjonerka feministyczna, Virginia Woolf 'coś ciekawego wydarza się każdego dnia'. Przejrzałam cały 'Dziennik chwil wolności' i ku- zawiedzeniu- nie odnalazłam streszczonego dnia 3 kwietnia... :[ No nic, trudno, jesteście skazani na moją kwietniową, może nawet w przyrównaniu do mych rówieśników, niepospolitą prozę życia...
3 kwietnia, 2013r.
'w obecnym mym stanie fizycznym i umysłowym zrównoważone istnienie wymaga tak wiele siły'...- myślałam na pierwszej szkolnej, poświątecznej lekcji- informatyce. No nie bez powodu oczywiście. W końcu nocą nie zmrużyłam oka ani na minutę! 'Notatki o skandalu' z, o dziwo, zarejestrowanym wymienionym w ataku złości przez Cate Blanchett imieniu Virginii Woolf, Maria Peszek- Jezus Maria Peszek, 'Świerszcz...' Dickensa, no i zupełny brak ochoty na sen. Myślę, że ta bezsenna noc ma- pierwsza od wielu dni- była wynikiem strachu. Półświadomego strachu przed koszmarami. Straciłam zaufanie do mego łowcy snów, ostatnio bowiem przepuścił tak wiele złych i tragicznych wizji do mego umysłu w czasie stanu spoczynku, a tym samym zmusił do wylania tylu cennych łez... I nie- to nie wina obrazów w przeróżnych horrorach widzianych ;] Po prostu nie spałam.
Jak informatyka zleciała na przyciskaniu czoła do monitora komputerowego i rozmyślaniach o zmęczeniu skrajnym tak religia już- łagodniej- na nawet sympatyczne gesty wobec księża, życzliwe pogaduszki z koleżanką ławkową, plany na przyszłość, radostki, zależności poziomów szczęścia od czasu podjęć decyzji i zmian... Biologia- powtórzenie. Maria Peszek na tegorocznym przystanku Woodstock! Viva la musika! :] Dwa języki polskie. Na pierwszym sprawdzian ze słowotwórstwa, na drugim zaś- omawianie obrazu Magritte'a, sztuka patrzenia na dzieło malarskie 'Zamek w Pirenejach'...
![]() |
Rene Magritte 'Zamek w Pirenejach' |
Otóż, stwierdziłam, że skała jest miłosierną pomocą natury dla człowieka. Azylem, twardym lądem, lądem bezpiecznym, wolnym i niezależnym od Boga. Bóg jest tu przeciw człowiekowi i naturze. Jest podłym tyranem, zsyłającym potop- w biblijnej definicji. Wody wszechoceanów nakarmione nieuważną istotą, nakarmione gniewem bożym, wszelkim lądem i biednym stworzeniem. No i tu wkracza siła potężna na miarę tej boskiej- Natury, Alma Mater. Kruszy swe skalne zbocza, wyoddziela z nich grube bloki o nieprzypadkowym kształcie, dla ratunku naszego. Co do tego kształtu- oglądał z Was ktoś ciche ach wymowne w każdym z kadrów anime 'Jajo anioła'? Warto. Czy ta skała nie przypomina z kształtu jaja? A i owszem. Jajo anioła upadłego w oczach Boga, ale uduchowionego niebiańsko w oczach strony sprawiedliwej- człowieka i natury. Anioł którego magia skrzydeł uniosła naszą 'Arkę'. To bardzo symboliczne. Nie chcę się rozpisywać, nie chce mi się rozpisywać ;] Kształt numer 2. Pięściak. Znacie szalenie bystrzy i nowocześni internauci swoje najgłębsze korzenie? Swych PITHEKOS przodków? Znacie :] Otóż taki chociażby Australopitek, istota człekokształtna (zegar powstanie świata, a człowiek półtorej minuty przed dwunastą:(() jakże, ponieważ wyzuta ze świadomości duchowości, rozwoju i 'oświecenia',[półrozumna, albo ćwierć...] bliska i miła Naturze! Jakże ściśle w jej jedność wrastająca! Nie ingerująca w Jej wygląd i stan! Oto hołd dla nieniszczycielskich naszych przodków. Pięściak! Narzędzie jakże prymitywne, a jak uprzejme i zgodne z Naturą...! Hmm... Coś mi się zdaje, że pogubiłam się w tym labiryncie nadinterpretacji... ;] Dam spokój. Najprościej, w konkluzji- Skała, zamek- Azyl, przymierze człowieka z naturą, sprzeciw wobec gniewu boskiego, hołd, chylenie czoła przed naszymi praprzodkami Małpami, pomoc anielska, wzburzone fale- jako ostatki złości Boga... ;P
Matematyka brak. Nie ma nauczycielki. Zastępstwo z wychowawczynią. Ach, znów oglądaliśmy 'Pasję'... Nie wiem wstyd czy nie wstyd przyznawać się, że oglądanie męki Pańskiej sprawiało mi swoistą przyjemność... Katharsis, odnowienie, przyjemność, spokój, łza zrozumienia i głębokie wydechy- oznaka ulgi- może to rodzaj fetyszu ? Może, może.
Koniec szkolnych zajęć, hurra!
Dom. Sen :] 'My house, my home so small so pretty, my mom, my dad- we are family...'
Położyłam się od razu po zmianie kostiumu, wstałam na obiad, potem pół godziny czytałam świerszcza i znów sen- do godziny 20.00. O tej porze wstałam zgnuśniała, zła, rozdrażniona, kwaśna- hey dear! my name is Gruff! Gruff and Tackleton! (takie nawiązanie do Świerszcza...;]), złożyłam łóżko, przebrałam się i na dół. Pogoda niczemu niesprzyjająca, ale i tak poszłam biegać. Kaizen to kaizen, żadnych więc wymówek :] Biegając słuchałam starej, dobrej Kelly family co mnie natchnęło do wymyślenia tytułu nowego utworu literackiego 'Jedno jarzmo'. Pamiętacie słowa Vriginii 'Przyjmujemy ten piekielny, ten odwieczny, ten niezmienny nakaz, który idzie z góry. Przestrzegamy.'? One również są inspiracją, ale bardziej ukrytą- jeżeli wiadomo o co mi chodzi... A więc... nasze jarzmo.
![]() |
Salvador Dali; surrealizm; Nostalgiczne echo |
Jedno jarzmo
Jedno jarzmo oplata nas od wieków
ogranicza, ciąży, rani
krwawo się nami bawi
Ten łańcuch, którego ogniwami
są dni,
są zdarzenia
niezliczona ilość depresji,
skrajnych stanów emocjonalnych,
jakąż udręką jest nieokiełznanie emocji
ile łez, ile pętli, ile łysych szczytów...
JAK WCISNĄĆ SIĘ W CIEPŁE OBJĘCIE RAMION TWYCH MORFEUSZU... NA WIEKI?
Po powrocie spisałam na kartce piórem powyższe słowa, podgrzałam mleko, włączyłam komputer... I do teraz... Sex and the city, gry na rozwój umysłu oraz... marzycielstwo, rozmyślania, plany- a to pod wpływem soundtracku z "Karigurashi no Arietty" :]
Najszczęśliwsza wróżba na świecie- mieć za kominem świerszcza! Według Karola Dickensa :]
Sądzę, że przez najbliższe dwa tygodnie, więcej- piętnaście dni ;] nie będę mogła tworzyć obszernych i bogatych postów, bowiem egzaminy tuż, tuż, ja nic nie umiem... z resztą chcę poczuć się choć w niewielkiej części jak japoński nastolatek (z opisu IJIME Rafała Tomańskiego 'O Japończykach i Japonii') i wkuwać przez te ostatnie dni na całego ;]
Zbliżamy się ku końcowi...
Ach, jeszcze przeczytane dziś, tylko dwa, artykuły z Dinga na interii:
-Colon. Bolesny wrzód Panamy rzecz o skrajnie złych warunkach w mieście panamskim Colon; zdarzenie dwóch światów (przypomina się dryga klasa i Indie...)- bogactwa i ubóstwa..
-Chiny, Amnezja sponsorowana przez państwo miniwykład historii XX wiecznych Chin (no, druga potęgo gospodarcza...) i problem autentyczności świadomości wpajanej... Polecam oba.
I jeszcze- dalej o Chinach (muszę wgłębić się w opowieści z Tiananmen, takie historyczne zdarzenie ciekawią mnie najbardziej)- ale to już na jutro: Skąd wzięła się potęga Chin?
Na jutrzejszy, pełen nowych możliwości dzień potrzebuję odświeżenia sił :]Starożytny, rzymski mówca i filozof Cyceron rzekł:
" Czym sen dla ciała, tym przyjaźń dla ducha – odświeża siły."
Tak więc, dla regeneracji sił i chęci muszę zażyć snu- porządnego, głębokiego i długiego ;]
Dobranoc!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz